Tanie wakacje nad morzem w Polsce

wczasy, wakacje, urlop

Targi niewolników

10 September 2011r.

Jedną z tajemnic rozwoju gospodarki niemieckiej w okresie II wojny światowej była praca przymusowa cudzoziemskich robotników. Chwytanych na ulicach miast przechodniów wywożono w głąb terytorium ówczesnej III Rzeczy i używano do ciężkich prac w przemyśle i rolnictwie. Naukowcy oceniają, że w latach 1939-1945 na terenie Niemiec znajdowało się około 6 milionów ludzi oderwanych gwałtem od swych domów i rodzin, zmuszanych do pracy ponad siły. Na obszarze byłej rejencji szczecińskiej — obejmującej swym obszarem w zasadzie całe Pomorze Zachodnie - władze hitlerowskie skierowały do prac przymusowych ogółem 225190 osób z podbitych krajów europejskich. Największą liczbę stanowili Polacy — 116330 osób, obywatele radzieccy — 69324 oraz Francuzi - 20970 osób. Prócz tego zatrudniono do połowy 1940 roku 56976 jeńców polskich. W marcu 1941 r. zatrudniono na Pomorzu Zachodnim ogółem 64970 jeńców innych narodowości. Przeważająca liczba robotników przymusowych oraz jeńców wojennych była zatrudniona w rolnictwie, pozostali zaś w przemyśle zbrojeniowym. Na terenie SZCZECINA oraz POLIC, liczących w dniu 1 grudnia 1942 r. 397600 mieszkańców, liczba przymusowych robotników polskich wynosiła około 20000 osób. Już w połowie września 1939 r. (a więc w momencie gdy jeszcze walczyła Warszawa) wyznaczono w Szczecinie specjalnego pełnomocnika gauleitera NSDAP oraz tzw. przywódcę chłopów okręgu pomorskiego, Willi Broedla, do nadzorowania akcji rozdziału robotników przymusowych. 25 września szczeciński Arbeitsamt wysłał pismo do swych placówek terenowych, zawiadamiające o nadchodzących transportach przymusowej siły roboczej. Docierały one drogą kolejową na trasie; Bydgoszcz— -Piła—Stargard—Szczecin. Największe punkty rozdzielcze znajdowały się w Słupsku, Pile, Stargardzie i Szczecinie. 19 września 1939 r. dotarły do Szczecina dwa transporty polskich robotników przymusowych z Gdyni i ze Skórcza. 27 września przybyła druga grupa z Gdyni, 28 z Czerska, a 29 i 30 września oraz 1 października — z Bydgoszczy. Te dane (zawarte w oficjalnych dokumentach Arbeitsamtu, które zachowały się do dziś), wykazują, że Szczecin był jednym z pierwszych miast na terenie państwa hitlerowskiego, do którego skierowano polskich robotników przymusowych. Oto jedna z niewielu zachowanych na ten temat relacji. Złożył ją Bolesław Gwiszczak, jeden z liczącej 2 tysiące osób grupy przechodniów zaaresztowanych 2 maja 1940 r. na ulicach Łodzi. Wszyscy schwytani spędzili wówczas noc na Ouistor-paze (dawna nazwa Jasnych Błoni) pod strażą niemieckich żołnierzy. Rano odbyła się tu selekcja grup zawodowych i młodzieży, po czym zatrzymanych skierowano do Fabryki Benzyny Syntetycznej w Policach. Selekcja ta według opisu S. Dulewicza, zawartego w tomie Pamiętniki osadników Ziem Odzyskanych (Poznań 1963) wyglądała tak: Oglądali każdego Polaka indywidualnie, badając silę muskulów, dłoni, zaglądając w oczy i badając stan uzębienia (...) Bauer wręczył urzędnikowi za Polaka kwotę 20 mk, jako koszta transportu. Wprawdzie te opisy "targu niewolników" (tak między sobą nazywali cudzoziemscy robotnicy hitlerowskie punkty rozdzielcze) pochodzą z rejonów gryfińskiego, nowogardzkiego i kamieńskiego, ale z dużym prawdopodobieństwem, sądzić można, że podobne sceny działy się na Jasnych Błoniach już we wrześniu 1939 r. i w maju 1940 roku. W latach późniejszych bowiem (najprawdopodobniej 1942—1944) punkt rozdzielczy cudzoziemskich robotników przeniesiony został na tzw. "Messehalle", która mieściła się przy obecnej ul. Rewolucji Październikowej na wysokości ul. Akademickiej. Z urzędowej gazety Pommerische Zeitung można się dowiedzieć, w jakich warunkach żyli ci Polacy w Szczecinie. W numerze z 18 czerwca 1940 r. ogłoszono zarządzenie prezydenta policji, Johna. Zobowiązywało ono Polaków do noszenia na ubraniach trójkąta z literą "P" (Pole), zakazywało im pobytu poza miejscem zamieszkania (w okresie od 1 IV do 30 IX w godz. od 21 do 5, a w okresie od 1 X do 31 III. w godz. od 20 do 6), odwiedzania kin, teatrów, kościołów i restauracji. Obywatele niemieccy mieli obowiązek rejestrowania zatrudnionych u siebie Polaków i przestrzegania zakazu kontaktów pomiędzy Niemcami a robotnikami cudzoziemskimi we wspólnej jadalni i sypialni. Nakazywano natychmiastowe meldowanie o przypadkach nieprzestrzegania tych przepisów. Winnym zagrożono karą grzywny wysokości 150 mk z zamianą na 3 tygodnie aresztu. 7 VIII. f 1941 r. ta sama Pommerische Zeitung powiadomiła społeczeństwo o zakazie dokonywania zakupów przez Polaków we wszystkich sklepach (nawet w tych, gdzie byli zatrudnieni) zezwala- i jąc im na to jedynie we wtorki i czwartki. W okresie później- > szym cofnięto Polakom zezwolenie korzystania z tramwajów, autobusów i innych środków komunikacji. W celu skutecznego nadzoru tak licznej rzeszy robotników przymusowych oraz jeńców wojennych, wprowadziły władze policyjne specjalny rodzaj rejestracji, w postaci kart ewidencyjnych z fotografią i odciskami palców, zaświadczenia pracy oraz książeczki pracy. Oprócz tego zakładano dla każdego obcokrajowca teczkę, w której gromadzono dokumentację szczegółową. Oprócz tego całą tę masę ludzi objęto siecią różnego rodzaju obozów pracy, nadzorowanych przez policję i gestapo , szczecińskie. Dokładnej liczby obozów nie udało się dotąd ustalić. Wiadomo jednakże, iż w każdym powiecie istniało kilkadziesiąt obozów pracy dla jeńców wojennych różnych narodo- ( wości, zatrudnianych zazwyczaj w dużych majątkach. Największy obóz jeniecki znajdował się w STARGARDZIE, w którym na dzień 2 grudnia 1939 r. znajdowało się 12908 żołnierzy polskich. I Ustalono także dokładna liczbę obozów istniejących w kilku + miastach. I tak w SZCZECINIE istniało 99 obozów pracy, w STARGARDZIE 7, a w POLICACH również 7. Poza obozami pracy istniały w województwie szczecińskim 3 filie obozów koncentracyjnych oraz karny obóz wychowawczy w Policach. Filia znanego obozu koncentracyjnego Śtutthof znajdowała się koło POLIC, gdzie notowano w 1944 r. bardzo dużą śmiertelność więźniów, palonych następnie w krematorium Cmentarza Centralnego. Karny obóz wychowawczy "Hagerwelle" w POLICACH, podległy szczecińskiemu gestapo, znany byl z ciężkiej pracy i surowych kar. Postrachem wśród Polaków była karna kompania na statku "Bremerhaven", zakotwiczonym w pobliżu Polic. Na nim i w pobliskim lesie, hitlerowcy wykonywali egzekucje na robotnikach polskich. 58. Templariusze w Rurce W XIX wieku urządzono tu gorzelnię. Wysoki komin sterczał nad zabudowaniem, jesienią dymił. Warzono aqua vitą... Takich gorzelni jak ta, w Rurce nieopodal Chojny, w niedalekiej odległości od Odry, było zawsze sporo na Zachodnim Pomorzu, Komin nad masywną kamienną bryłą budynku nikogo nie interesował. Dopiero po II wojnie światowej zawędrował w te strony znawca konserwator, zerknął na spojone zaprawą ciosowe kamienie polne i wydał werdykt: budowla romańska z XII wieku, zapewne dzieło templariuszy. Zdjąć komin i zabytek z głębokiego średniowiecza pojawi się w całej krasie. RURKA jest wsią, jakich wiele na Pomorzu. Leży na uboczu drogi wiodącej z Chojny do Cedyni. I niewielu jej mieszkańców wie, że pod powierzchnią ich wsi leżą ruiny zamku obronnego wielkiej komandorii templariuszy — siedziba władzy administracyjnej i zarazem sejf zamkowy, zawierający kiedyś ogromne bogactwa w złocie i srebrze. Kaplica w Rurce, bo takie było pierwotne przeznaczenie XIX-wiecznej gorzelni, jest jednym z nielicznych zachowanych śladów bytności na ziemiach polskich zakonu rycerskiego, założonego w 1111 r. w Palestynie. Skąd templariusze znaleźli się na Pomorzu? Zakon ten zosta) założony przez rycerza francuskiego, Hugona z Payens, dla opieki i zbrojnej ochrony pielgrzymów przybywających do Ziemi Świętej. Członkowie bractwa zwanego Bractwem Ubogich Rycerzy Chrystusa mieli główną siedzibę niedaleko meczetu al-Aksan, dawnej świątyni Salomona — Templum Salomonis. Od tego miejsca zaczęto ich nazywać "rycerzami świqtyni" — mi-litia templi lub krótko templariuszami. Cieszyli się protekcjq najwyższych ówczesnych osobistości. Król Baldwin II i papieże Innocenty II i Honoriusz II obdarzyli ich przywilejami. Do grona możnych protektorów należał Fulko z Anjou, jeden z największych feudalów Francji, ojciec Gotfryda i Plantageneta i dziadek króla Anglii, Henryka II. Zapisał on templariuszom 300 marek srebra rocznej renty (marka — średniowieczna jednostka wagowa-pieniężna, zawierała 300 gramów czystego srebra). Do zakonu templariuszy należał m.in. bogaty magnat francuski, Hugo z Szampanii, a sławny współtwórca ideowy wypraw krzyżowych. Bernard z Clairvaux, napisał dla nich swq słynną De laude nove militiae: — Pochwalą nowego rycerstwa. Braćmi zakonnymi obok synów feudałów byli synowie bogatych mieszczan. Te zaś powiqzania i liczne nadania w postaci rozległych dóbr ziemskich sprawiły, że zakon powołany do służby policyjnej, jak byśmy to dziś określili, stawał się popularny również w Europie, głównie jako organizacja przeprowadzająca skomplikowane często operacje finansowe. Ubiorem zakonnym braci-rycerzy był biały płaszcz nakładany na zbroję. Papież Eugeniusz III pozwolił im później nosić na płaszczu czerwony krzyż. W latach szczytowego rozwoju samych braci zakonnych było około 4 tys., ludzi bezpośrednio związanych z zakonem drugie tyle. Ich latyfundia znajdowały się we Francji, Portugalii, Anglii, Niemczech i na Węgrzech. Na początku XIII wieku dotarli nawet na ziemie polskie. Książę pomorski, Barnim I, darował im w roku 1234 posiadłości okręgu bańskiego. Było to rozległe terytorium puszczańskie, obejmujqce okolice Bania, Swobodnicy, Rurki, Pyrzyc i Gryfina. Od połowy XIII wieku siedzibq komandorii stał się zamek w Rurce. Drugq komandorią pomorską templariuszy był Czaplinek, darowany zakonowi z przyległymi dobrami i jeziorami w 1286 r. przez księcia wielkopolskiego, Przemysława II. Kroniki mówią, że templariusze walczyli u boku księcia śląskiego-Henryka Pobożnego w bitwie z Tatarami pod Legnicą. Był to jedyny ich pożyteczny czyn na rzecz Polski. Niezależność templariuszy, ich "arogancja" w stosunku do władzy zarówno świeckiej jak i kościelnej ówczesnego świata, niesława, jaką sprawowanie się niektórych braci ściągało na całe zgromadzenie, oraz ogromne bogactwa stały się przyczyną wielkiego procesu wytoczonego w 1307 roku zakonowi przez króla Francji, Filipa Pięknego. Aresztowano około 2 tysięcy osób wraz z wielkim mistrzem, Janem de Molay, i po długim, trwającym 3 lat procesie, na soborze w Vienne zdecydowano kasatę zakonu. Bulla papieża Klemensa V Vox in excelo wyrok ten zatwierdziła. Ogromny majątek templariuszy został podzielony między króla Francji, króla Hiszpanii i zakon jałmużników zwany joannitami. Komandoria templariuszy w Rurce przeszła we władanie kolejnego zakonu rycerskiego Ziemi Świętej, penetrujqcego przed Krzyżakami ziemie polskie. Nie wiemy, jak prezentowała się siedziba komandora templariuszy w Rurce. Do naszych czasów zachowała się jedynie wspomniana kaplica. Jest ona stosunkowo niewielką, obecnie bardzo zniszczoną kamiennq budowlą, wzniesioną na planie prostokąta z prostokątnym prezbiterium. Wybudowano ją około 1250 r. z bardzo starannie obrobionych granitowych ciosów, ułożonych w 19 rzędach. Do wnętrza wchodziło się przez usytuowany w północnej ścianie portal, zamknięty lekko zaostrzonym łukiem. Jednonawowe wnętrze oświetlały niewielkie okienka zamknięte półokrągłymi łukami. W ścianie zachodniej okno miało kształt kolisty. Nawa i prezbiterium przykryte były drewnianymi stropami. Kaplicę tę zamieniono w XVII wieku na magazyn zboża, a w XIX w. ulokowano w niej gorzelnię, co spowodowało znaczną dewastację obiektu. Niemniej kaplica templariuszy w Rurce, jako jedna z pierwszych romańskich budowli na Pomorzu Zachodnim, godna jest obejrzenia. Wokół Rurki krążyły kiedyś stare legendy. Wspominały one o podziemnych lochach i kazamatach kryjących część niezmiernego bogactwa ściganych przez feudalne prawo braci-rycerzy bankierów.

ocena 4.7/5 (na podstawie 3 ocen)

Polska mapa online całkowicie za darmo.
wybrzeże, wybrzeże, nad morzem